Wśród moich znajomych jest kobieta która nie chcą zostać mamą. Nie chce rodzić ,wychowywać, tracić czasu i energii. Na początku nie brałam poważnie tych zapewnień, sądziłam, że z czasem zmieni decyzję i gdy tylko na horyzoncie pojawi się odpowiedni partner do założenia rodziny, po czasie pojawią się też dzieci.
Okazało się, że bardzo się myliłam. Jola, którą mam na myśli, ma już 44 lata więc raczej, chcąc nie chcąc, nie zdecyduje się już na dziecko. Jest zadeklarowaną singielką od 10 lat. oczywiście nie oznacza to że stroni od facetów. W tej kwestii radzi sobie dosyć dobrze, nie chce tylko wiązać się z nikim na stałe, na poważnie. Dobrze jest Joli samej, w jej małym wypieszczonym mieszkanku, w którym jak sama mówi, nie zniosłaby ciągłego widoku męskich gaci i skarpet zagubionych w drodze do prania.
Zbudowała sobie własną bezpieczną przestrzeń, swoją strefę komfortu w której czuje się dobrze sama ze sobą. Nie potrzebuje do szczęścia faceta na dłużej. Wystarczą jej przelotne znajomości których nie musi zapraszać do domu.
Co może wydawać się niektórym dziwne, Jola jest naprawdę szczęśliwą osobą. Co może wydawać się jeszcze bardziej zaskakujące? Jola bardzo chciała mieć dzieci. Marzyła o tym jeszcze jakieś 7 lat temu. Nie należy ona do kobiet które „od zawsze” są przeciw macierzyństwu. Wybrała tę opcję z rozsądku. I to jest decyzja za którą ją cholernie podziwiam.
Zupełnie inną kwestią jest nie wchodzenie w rolę matki jeśli się tego nie czuje, a zupełnie inną jest podjęcie takiej decyzji wbrew swoim instynktom. Nie każdy człowiek potrafi dokonać tak ważnego życiowego wyboru kierując się dobrem innych. Podświadomie większość ludzi dąży do zaspokajania własnych potrzeb, wiele kobiet, bez względu na sytuację w jakiej się znajdują, nierzadko za wszelką cenę, zostaje jednak matkami.
Jola potrafiła usiąść i niemal na chłodno wypisać wszystkie argumenty „za” i „przeciw”. Pomimo swojej potrzeby, pomimo marzenia, pomimo chęci, nieskończonych pokładów miłości którymi mogłaby obdarzyć tuzin dzieci, pomimo instynktu który cały czas szeptał jej do ucha „jakoś na pewno dasz radę”, zdecydowała, że nie chce sprowadzać na świat dziecka.
Jola wiedziała, że nawet jeśli znajdzie mężczyznę który pomoże jej spłodzić dziecko (co nie byłoby większym problemem), nie będzie to równoznaczne z tym, że znalazła partnera na resztę życia i kandydata na ojca. Nie chciała zostać samotną matką, a jej biologiczny czas na macierzyństwo kurczył się w zastraszającym tempie kiedy zakończyła wieloletni związek. Nie mogła podjąć decyzji o założeniu rodziny z facetem którego znała od pół roku, z facetem którego widywała średnio 2 razy w tygodniu. Wiedziała na pewno, że już na starcie skazałaby dziecko na życie w niepełnej lub całkiem popieprzonej rodzinie, uważała, że na to nie zasługuje żaden człowiek, a już na pewno nie chciała tego dla swojego dziecka.
Moja koleżanka doskonale zdawała sobie sprawę z wszelkich konsekwencji emocjonalnych które pojawiają się u osoby wychowywanej w niepełnej rodzinie, doskonale zdawała sobie sprawę z ogromnej odpowiedzialności i ogromnego trudu jakie towarzyszą samotnemu macierzyństwu.
Jola potrafiła zabić w sobie egoistyczny, pierwotny, instynkt, który niestety nie miał nic wspólnego z rozsądkiem. Bardzo chciała mieć dziecko, ale czy to dziecko chciałoby mieć ją? tylko ją? Przecież nie dałaby rady pełnić wszystkich tych ról które dostaje się w pakiecie z macierzyństwem do końca życia, nie dostając przy tym świra. Wiedziała, że pomimo iż należy do osób raczej cierpliwych, to w kwestii ciągłego zaburzania jej osobistego komfortu, intymnej przestrzeni i stabilnego stanu emocjonalnego nie pozostałaby osobą poczytalną, gotową do sprawowania wyłącznej opieki nad osobą nieletnią. Mimo że Jola nie była matką, dla mnie, prezentowała myślenie wzorowej rodzicielki.
Chcąc nie chcąc, kiedy docierają do mnie zewsząd kolejne wiadomości o maltretowanych, porzuconych, zamordowanych dzieciach, przeszywa mnie dreszcz i żałuję, że te wszystkie kobiety i mężczyźni którzy sprowadzili owe dzieci na świat, nie byli jak Jola. Dziękuję wtedy mojej koleżance za to, jak ważnym przykładem jest jej postawa, jej wybór, i jak bardzo potrzebujemy takich kobiet jak ona. Czasem jak to mówi Jola, lepiej zapobiegać niż leczyć i należy uświadomić sobie, że bez macierzyństwa życie nadal ma smak, że macierzyństwo nie jest jedynym słusznym, odpowiednim dla każdego pomysłem na życie.